"ZAGROŻENIE KUNDALINI CZY FAŁSZYWE DUCHY OGARNIAJĄ KOŚCIÓŁ" ANDREW STORM


----------      Rozdział trzeci      ---------

OSTRZEŻENIA NAOCZNYCH ŚWIADKÓW

            Powiedzieliśmy już wcześniej w tej książce, że istnieją silne powiązania pomiędzy duszpasterstwem i ruchami typu Rodney Howard Brown, "Błogosławieństwo Toronto", ruch prorocki "Odrodzenie Lakeland", Todd Bentley, John Crowder itd. Mam nadzieję, że potwierdzenie tego zobaczyłeś w poprzednim rozdziale. Teraz już od lat ludzie doświadczają dokładnie tego samego rodzaju manifestacji w tych kręgach ponieważ jest to dokładnie to samo namaszczenie -dokładnie ten sam duch.. Jak powiedziałem jestem obeznany z tymi powiązaniami bo byłem częścią ruchu prorockiego przez 11 lat. Przez cały ten czas walczyłem także ze "strażnikami tyłów", starając się zachować wiele z tych śmieci na zewnątrz (ale to najczęściej zawodziło). Byłem bardzo świadomy tego, skąd to się wzięło i kto to niósł...I chcę powiedzieć, że lata 1994-98 były bardzo trudne i burzliwe dla naszego duszpasterstwa z tego właśnie powodu.  W szczególności w latach 1996-97 dosłownie bombardowano mnie coraz to bardziej rozwścieczonymi e-mailami od liderów i chrześcijan z całego świata, usiłujących zmusić mnie do rezygnacji. Stało się to jeszcze gorsze gdy opublikowaliśmy nasze pierwsze artykuły o Odrodzeniu w Brownsville. Wybuch jaki nastąpił był oszałamiający!!! To z czego musimy zdać sobie sprawę to fakt, że Toronto było bardzo zaraźliwym ruchem. To rozprzestrzeniało się dosłownie wszędzie - po prostu przez nałożenie rąk. W Anglii w tamtych latach dwoma czołowymi ośrodkami przekazywania tego namaszczenia wydawały się być "Centrum Chrześcijańskie Sunderland" pod dyrekcją Kenna i Lois Gott oraz "Święta Trójca" w Brompton pod nadzorem Sandy Millar. Obydwa te miejsca miały swoje "namaszczenie" bezpośrednio z Toronto. Ale teraz miało się to rozwijać w całkowicie innym składzie.

BROWNSVILLE - KOLEJNA WIELKA SPRAWA

            Odrodzenie w Brownsville w stanie Pensacola było pod pewnymi względami zagadką. Było skupione w Kościele Zgromadzenia Bożego i w odróżnieniu od samego "Toronto", Brownsville zdecydowanie wymagał prawdziwego nauczania pokuty z powodu zaangażowania takich ludzi jak Steve Hill i dr Michael Brown,którzy przed czasem Odrodzenia Brownsville byli prawdziwymi kaznodziejami świętości i pokuty (domyślam się, że AOG mógłby nie zaakceptować tego ruchu bez powyższego faktu). Nie mam jednak żadnej wątpliwości, że duch Toronto zajął tutaj ogromne miejsce od samego początku. 18 czerwca 1995 roku był dniem, w którym oficjalnie wybuchło Odrodzenie Brownsville. Jednak pomimo prawdziwej skruchy, która czasami była widoczna, "Toronto" było również kolosalnym czynnikiem,którego tak naprawdę nawet nie próbowali ukrywać.
Mówiąc o manifestacjach jakie miały miejsce pośród nich, pastor z Brownsville - John Kilpatrick sam opisał je jako : upadki na podłogę, uzdrowienia fizyczne, odbieranie wizji, odczuwanie Bożej miłości,potrząsanie głową, rękami, stopami, całym ciałem, głębokie pokłony. Czy ktokolwiek może wskazać jakąś prawdziwą różnicę pomiędzy manifestacjami Toronto Blessing a tymi przytoczonymi w Brownsville? Odpowiedź brzmi " NIE"!!!. Nie ma żadnej różnicy. Jedyną rzeczą jaka odróżniała od siebie te dwa ruchy było głoszenie przez Brownsville pokuty, więc wyglądało to na pewien rodzaj mieszaniny. Kiedy podczas przeprowadzania wywiadu z głównym kaznodzieją Brownsville, Steve Beard z Good News Magazine zapytał go jak dostał się do Kościoła Świętej Trójcy Brompton, Wielkiego Kościoła Toronto w Londynie, Hill nawet nie próbował niczego ukrywać: "Oni śmiali się, przewracali, upadali a ja miałem bardzo krytycznego ducha... Wszedłem do okazałego Kościoła anglikańskiego w centrum Londynu, tuż obok Harrods, najbogatszego rejonu w mieście i stąpałem obok ok. 500 leżących, znajdujących się wszędzie, drżących ludzkich ciał. Pan przemówił wtedy do mego serca : "Nie potrzebujesz rozmowy z Sandym Millerem, po prostu niech się za ciebie modli". Zbliżyłem się do niego, położył ręce na mojej głowie i to był koniec...Mam na myśli to, że wszedłem pod "władzę".
Więc to jest to!!! W ten sposób Steve Hill złapał to "namaszczenie" i najwyraźniej przeniósł je prosto do Brownsville kiedy udał się tam wkrótce po tym. Biorąc pod uwagę, że zarówno John Kilpatrick jak i Steve Hill przyznali się do silnego wpływu Toronto w Brownsville można by przypuszczać, że nie powinno być tutaj żadnego sporu. Ale powinieneś zauważyć jaką burzę wywołał mój pierwszy artykuł na ten temat. Było to po prostu nazywane: "Brownsville, Pensacola - Toronto - czy nie?". Ale jedną rzeczą, którą powinienem był zrobić aby zachować w artykule równowagę była mocna pochwała nakazu pokuty ponieważ prawdą jest, że wielu ludzi, którzy odwiedzili Brownsville było głęboko pokutujących i prawdziwie żałujących za swoje grzechy. Powinienem był przyznać, że robili to znacznie żarliwiej ode mnie ale ja byłem wtedy zbyt skupiony na inwazji Kundalini, która najwyraźniej miała wskoczyć na kolejny poziom. Dlatego też dziś nazywam Brownsville "ZAGADKĄ". To było jak mieszanka obu tych rzeczy - dobra i zła. Czasami bardzo trudne do ustalenia było, która ze stron wygrywa. Podam Ci przykład:
Pod koniec kwietnia 1997 roku odebrałem następującą wiadomość napisaną przez kobietę, która została uznana jako jeden z głównych przywódców modlitewnych w Brownsville. Ten e-mail entuzjastycznie zaniepokoił listę e-mailową PRO-PENSACOLA:
"Mam nadzieję, że te najnowsze doniesienia z Brownsville zelektryzują Cię tak samo mocno jak mnie" - Jim. W.
Napisane do przyjaciela na temat wizyty Gott'sów w Brownsville:
" Droga Catheleen,
Pytałaś mnie co słychać więc piszę... Ken i Lois z Sunderland w Anglii są tutaj, na konferencji w Brownsville (Pani Kilpatrick też właśnie wróciła do domu ze swojego Kościoła). Cóż...wydają się mieć wstawiennictwo za wstawiennictwem i zagłebiają się coraz bardziej w "Rzekę". Wczorajszej nocy modlili się za zespół wstawienniczy przez ok.45 minut przed spotkaniem w Kościele. To było takie silne namaszczenie... Sala była wypełniona nami wszystkimi. Odczuwaliśmy jakby elektryczność ładowała się przez nas ogromnymi falami. Wydawaliśmy z siebie niekontrolowane wrzaski, prawdę powiedziawszy...OOOUUCCHHH...uderzają mnie kiedy próbuję to pisać... Moja głowa jest ciągle pochłaniana przez moje ramiona w ogromnych szarpnięciach, jak ....OOOUUUCCHHHH!!! Wychodzi z moich ust jakby mój głos i ciało były zsynchronizowane. Ostatniej nocy... moja głowa wydawała się znajdować znacznie niżej niż moje ramiona, a w pewnym momencie moja głowa znalazła się w mojej bluzie... ha ha ha ha...Teraz zaczynam się śmiać...WHHHOOOAAA... Upssss... Znowu się zaczyna...!!! W którymś momencie pomiędzy 6:15 a 7:00 moje kolczyki się urwały. Kto wie jak i kiedy?? Może moje ramiona to zrobiły?? Cóż, po tych modlitwach zeszłej nocy manifestowaliśmy się tak jak robiliśmy to na początku, tylko głośniej. Próba chodzenia była trudniejsza, poruszanie się w linii prostej i całkowite wyprostowanie się było prawie niemożliwe przez całą noc. Pozostanie w milczeniu było równie nierealne...OOOUCCHHH-y przyszły bez myślenia i bezwiednie, że mają nadejść. Wczoraj wieczorem byłam przydzielona do modlitwy w Kaplicy. Duch wydawał się pędzić przez osobę, za którą się modlono i uderzał także w "łapacza". Moje kolana rozjeżdżały się i skończyłam w kucki..OOOHHH!!! Mam pastora "S...." z innego AOG, który się za mnie modli. Kiedy odwrócił się w moją stronę, zaczęłam wykonywać głębokie pokłony, dopóki nie dotknął mojej głowy... Wtedy przeszyła mnie elektryczność aż uderzyłam o podłogę. Moja głowa znowu próbowała schować się w mojej bluzce...ha ha ha ha... Moje kieszenie się opróżniły...moje etykiety i certyfikaty były wszędzie . Widziałam je ale nie mogłam ich dosięgnąć. Niektórzy ludzie wokół próbowali mi pomóc ale nie miało to sensu. Moje nogi nie utrzymywały mnie. Nie wiem jak długo byłam na dole ale kiedy światła zaczęły gasnąć (słodki Elmer znów uderza!!!), zmusiłam się aby wstać i zataczając się całą drogę w pozycji pochylonej udałam się do samochodu. Robiłam "OOHHHH..." przez całą podróż. Nikt już nie zwraca uwagi na takich jak ja... Jest to tutaj powszechny widok ale dla członka grupy modlitewnej, który potrafi poradzić sobie z wieloma namaszczeniami jest czymś niecodziennym, aby zostać tak przezwyciężonym. Musiałam ustawić tempomat w samochodzie na 35 mil/h bo inaczej zwalniałabym do 20 mil/h... Kiedy zasnęłam, śniło mi się, że jestem w Kościele. Targnięcia ciałem obudziły mnie kilka razy. To było bardzo przyjemne. Kiedy rano udałam się do laboratorium i zabrałam zdjęcia Gott'sów modlących się za kogoś innego poprzedniego dnia, zaczęłam nisko się kłaniać i musiałam przestać jawnie na nie patrzeć. Zamiast głośnego "OOOHHHH..." miałam trochę spokojniejsze "EWEE-e" ha ha ha ha...To biedne laboratorium...Teraz oni już mnie znają. Będę później pisała o usłudze banerowej i Golden Altar Service (tłum. Usłudze Złotego Ołtarza), ale skoro pytałaś co jest grane, to po prostu musiałam Ci powiedzieć, kiedy wszystko jest jeszcze takie świeże..."
Jak już wcześniej powiedziałem powyższy e-mail został potwierdzony jako napisany przez uznaną przywódczynię modlitwy w Brownsville. Mam nadzieję, że rozumiesz dlaczego byłem tak bardzo zaniepokojony "duchem", który był tam przekazywany - ponieważ wierzący z całego świata pędzili do Pensacoli aby przywieźć to namaszczenie do własnego Kościoła. Czułem, że nie mam innego wyboru jak tylko wypowiadać się dla dobra  cennych owiec i zrobić to w jak najpilniejszy sposób. Od tego czasu już nie byliśmy "małymi chłopcami", których wszyscy ignorowali. Ciągle jeszcze byliśmy nieznaczni ale wielu ludzi przekazywało nasz materiał na cały świat. Nawet dr Michael Brown osobiście uważał, że musi pisać artykuły przeciwko temu, co mówiliśmy. Nacisk ze strony całego świata na kompromis i wycofanie się był ogromny... Mimo to, kiedy naprawdę spojrzałem na fakty i cytaty wychodzące z ust samych liderów porostu zdałem sobie sprawę, że nigdy nie możemy zaprzestać ostrzegania. Rzeczywiście trwała "inwazja" ale dla nas najważniejsze było aby twardo stąpać po ziemi. Ale te dni były trudne i wypełnione presją. Naturalnie, główną rzeczą jaką nam zarzucano było osądzanie i religijność... Wielu nazywało nas "oskarżycielami braci" i innymi, okropnymi wyzwiskami.  Po wielu takich miesiącach może to po prostu do Ciebie przylgnąć. Ale w jaki sposób możesz wycofać się z takiej sytuacji?? Co stanie się z cennymi owcami, jeśli nikt nie zaalarmuje ich o zbliżającym się niebezpieczeństwie??? Czy Jezus i apostołowie z powodu niebezpieczeństwa zagrażającego owcom, nie ostrzegali publicznie o niektórych posługach w ich czasach?? Czy powinniśmy po prostu zamknąć usta i zezwolić obcym duchom zwodzić i niszczyć Kościół?? Czy w Piśmie Świętym nie mamy nakazane aby zaalarmować Ciało  jeśli widzimy takie rzeczy?? Nie chcieliśmy być postrzegani jako "mówiący negatywnie" ale powiedz, czy mamy inny wybór??

CHORE, STAJE SIĘ BARDZIEJ CHORE..

            Mam nadzieję, że zaczyna być jasne, skąd pochodzą pijackie wybryki ludzi takich jak Todd Bentley i John Crowder. Wszystko to zaczęło się od Rodney'a Howarda Brown'a i Blogosławieństwa Toronto. Ci ludzie są po prostu "dziećmi rewolucji"!! Ale na wszelki wypadek jeżeli jeszcze nie dotarło do Was w pełni jak bliskie są te powiązania i "duchy", oto coś, co doleje oliwy do ognia, poza tym, co zdążyliśmy sobie już powiedzieć. Nazywa się to " New Wine Drinking Song" (tłum. "Nowa pieśń pijących wino") i zostało wydane kilka lat temu przez bardzo ważną parę w ruchu Toronto - Richarda i Kathryn Riss. Poniżej zamieszczone są fragmenty z e-maila, które wysłali na promującą je listę "Nowe Wino"(New Wine).
"Drodzy, nowi, pijący wino,
Nie jestem autorem piosenek ani dzieckiem autora tekstów piosenek, ale Pan dał mi "Nową pieśń pijących wino" numer jeden!!! Możesz zaśpiewać to w stylu "To jest prezent" albo "Kiedy lista zostaje tam wywołana". Sprawdź, czy czyni Cię to tak samo pijanym jak mnie...To idzie w ten sposób:
"Teraz jestem imprezowym zwierzakiem, wypasanym przy Bożym korycie. Jestem ćpunem Jezusa i nie mogę mieć dość! Jestem alkoholikiem dla tego Wspaniałego Nowego Wina. Bo Duch Święty lał a ja cały czas piję!! Teraz śmieję się jak idiota i szczekam jak pies. Jeśli nie wytrzeźwieję, będę skakać jak żaba. I będę piać jak kogut przez cały dzień!! Ponieważ Duch Święty się porusza i nie mogę trzymać się z daleka. Teraz ryczę jak lwica na polowaniu. Śmieję się i trzęsę, mogę pohukiwać jak sowa. Odkąd "Święta Rzeka" zaczęła we mnie bulgotać, rozlewa się na zewnątrz i to mnie wyzwala. Więc będę trzeszczeć i zanurzać się i tańczyć w kółko, bo ławka w Kościele była w porządku ale na podłodze jest zabawniej. Więc skaczę jak drążek pogo, potem padam na podłogę, ponieważ Duch Święty się porusza, a ja po prostu " CHCĘ WIĘCEJ!!!"
Ktoś poprosił mnie o zgodę na wykorzystanie tego. Powiedziałam Panu, że jeśli dał mi jakąś muzykę , oddałabym ją. Więc zasady, które właśnie wymyśliłam do wykorzystania jej to:
1. Każdy śpiewa tyle ile zechce i upija się jak tylko może. Nawet myślenie o tym daje mi "święty śmiech" Nauczyłam wersetu "Ćpunów Jezusa"(to wszystko co mogłam wydobyć z ogromnego śmiechu), naszą mała grupę modlitewną zeszłej nocy. Facet, który miał przynieść swoją gitarę przyszedł później bez gitary, więc jedyną inną muzyką jaką śpiewaliśmy było " Happy Birthday to you" a'capella.
2. Przekaż to tak wielu innym osobom z grupy, jak tylko zechcesz.

                                                                       Życzę Błogosławieństwa
                                                                                  Kathryn Riss "
Sądzę, że w tym momencie moglibyśmy zostać oskarżeni o szturchanie palcami cudzej zabawy. W końcu wydaje sie to być całkiem niegroźne i głupie, coś w rodzaju "duchowego pijaństwa", opisanego powyżej. Natomiast wielkim problemem jest to, że "autonamaszczenie" jakie wytwarza całe to pijaństwo i głupota jest tym samym duchem, który powoduje u ludzi obciążenie Kundalini. Jest to po prostu jeden aspekt tego samego ducha - podobnie jak szarpanie, śmiech, drgawki i odczucia obecności węża w ciele. To wszystko pochodzi z tego samego źródła.
Myślę, że po 15 latach możliwe jest żeby teraz zobaczyć całkowicie chory i niszczycielski owoc, przyniesiony przez tego ducha  w dłuższej perspektywie czasu (choć oczywiście  na początku wyglądało to na świetną zabawę). Paul Gowdy, były pastor Vineyard z okolic Toronto dokonał po latach następujących spostrzeżeń:
" Po trzech latach przebywania wewnątrz Błogosławieństwa Toronto, nasz zespół Vineyard w Scarborough (Wschodnie Toronto) prawie sam się zniszczył. Pożarliśmy się nawzajem plotkami, dźganiem w plecy, podziałami, sektami, krytyką itp. Po trzech latach zanurzania się w tym, modląc się za ludzi, trzęsąc się, tarzając, śmiejąc, rycząc, służąc TACF (przyp. Toronto Airport Church Fellowship) w ich zespole modlitewnym, prowadząc kult TACF, głosząc, zasadniczo mieszkając w TACF - byliśmy najbardziej przyziemnymi, zwiedzionymi i niedojrzałymi chrześcijanami jakich znam. Pamiętam jak mówiłem mojemu przyjacielowi i starszemu pastorowi w Kościele Vineyard w Scarborough w 1997 roku, że odkąd przyszło "Toronto Blessing" prawie rozpadliśmy się na kawałki. Zgodził się ze mną. Z mojego doświadczenia wynikało, że manifestacja darów duchowych wspomniana w (1 Kor.12) była bardziej powszechna w naszym zgromadzeniu przed styczniem 1994r.( kiedy zaczęło się "Toronto"), niż w czasie tego okresu przypuszczalnej wizytacji Ducha Świętego. W latach 1992-1993, kiedy modliliśmy się za ludzi, doświadczaliśmy tego, co uważam za prawdziwe proroctwo, uwolnienie i wiele łask i przysłóg Bożych. Po rozpoczęciu Toronto Blessing wszystkie godziny naszej służby zostały zmienione. Jedynymi modlitwami były " Więcej Panie, więcej..." i okrzyki "Ognia!" oraz gwałtowne potrząsanie ciałem i modlitwa słowami "OOOOHHHH....WWWOOOAAAHHHH" (Nie żartuję!!!).
Nie wygląda na to aby Paul Gowdy uważał, że długoterminowy owoc Toronto był czymś innym niż "złem" a ja muszę się z nim zgodzić. W rzeczywistości jestem przekonany, że ten "duch" pozostawił w ciągu ostatnich 20 lat niepojęty ślad zniszczenia Ciała Chrystusa. Ponadto wierzę, że walczylibyśmy o coś innego w całej historii Kościoła a to stworzyło więcej zamieszania. Można prawie pomyśleć, że był to "Sąd" mający swój początek w Domu Bożym.

WYRZUTKOWIE I PARIASI
            Nawet dzisiaj - gdy zastanawiam się na tą erą w latach 90-tych, nie mogę przestać myśleć o tym, co mogłoby się wydarzyć. Cały ten okres poprzedziło wiele modlitw o prawdziwe Przebudzenie oraz wiele związanych z tym oczekiwań, że Bóg naprawdę będzie się poruszał. Kiedy te "fałszywki" zostały wtedy rozlane po świecie, wyglądało to prawie tak jak gdyby wszystkie te modlitwy i oczekiwania przeniosły się w ruch, który składał się tylko z piany i głupoty. Ruch charyzmatyczny do dnia dzisiejszego nigdy się już nie odrodził. Osobiście mówiąc - miałem dobry pomysł, spłukując dosłownie całe moje kaznodziejskie posługiwanie  w toalecie, poprzez wypowiadanie się w tych kwestiach. Wiedziałem, że prawdopodobnie już nigdy nie zostanę poproszony o głoszenie kazań lub posługiwanie i że którekolwiek z tych "wielkich nazwisk" miało jeszcze jakiś wpływ. Stawałem się kompletnym "pariasem", musiałem więc policzyć koszty. Nawet teraz czasami zadaję sobie to pytanie: Czy gdybym musiał zrobić to jeszcze raz, czy bym dokonał tych samych wyborów i przeciwstawił się temu tak głośno?? Muszę stwierdzić, że odpowiedź brzmi TAK!!! Gdybym musiał to powtórzyć to w większości zrobiłbym tak samo, może nawet "głośniej". Jeśli bowiem nie ostrzegamy kiedy coś bardzo krzywdzącego dotyka Ciała Chrystusa, jakimi jesteśmy sługami??? Ludzie zazwyczaj są zaskoczeni kiedy słuchają jak głoszę bo zazwyczaj nie poruszam tematu "oszustwa". Rzeczą, którą prawdziwie czuję i namaszczam jest pokuta i doświadczenie prawdziwego, czystego serca przed Bogiem. Właśnie tam naprawdę dostrzegam rezultaty. Nie ma jednak wątpliwości, że wciąż jestem "pariasem" w wielu kręgach i sprawia mi smutek myślenie, że przesłanie jakie otrzymałem od Pana prawdopodobnie nigdy nie zostanie usłyszane przez większą część. Ale TAK!!! Robiłbym te same rzeczy i mówiłbym w większości to samo, gdybym znów miał ten czas do wykorzystania.

CZY DOBROBYT OTWIERA DRZWI?
            Kiedy ta inwazja została rozlana, kilku napełnionych Duchem liderów, którzy znaleźli się na pierwszej linii frontu zastanawiało się, co mogło otworzyć im drzwi do Kościoła? Moim zdaniem było kilka czynników. Jednym z naczelnych kandydatów jest "Ewangelia Sukcesu" z lat 70 i 80 XX w., choć w kręgach charyzmatycznych było w niej coś przeciwnego, protest nie był wystarczająco duży. Powoli ta fałszywa doktryna zaczęła coraz bardziej dominować w ruchu. To był ten duch kompromisu - z czymś co było bardzo oczywistym błędem. To według mnie mogło być kluczem pozwalającym Toronto na inwazję w kolejnych latach. Innymi otwartymi drzwiami, moim zdaniem było to, że przywódcy Vineyard i ruchu prorockiego, (którzy byli wówczas bardzo wpływowi) rozpaczliwie pragnęli "CZEGOŚ" i byli gotowi zadowolić się szybką i łatwą imitacją, podróbką zamiast czekać na prawdziwe rzeczy. Wybrali oczekiwanie na Ismaela zamiast czekać na Izaaka. I od tamtej pory, to my wszyscy za to płacimy...

Tłumaczenie: Kamila Blus